O SZCZĘŚCIU

Mało jest u mnie postów life style-owych. Nigdy nie ukrywałam też, że pisanie, nie jest moją najmocniejszą stroną. Wiem, że mój blog przyciąga głównie, ze względu na zdjęcia, nie koniecznie na treść. Jednak gdy, Jysk postawił mi wyzwanie, stworzenie klimatu hygge wykorzystując ich asortyment, musiałam zgłębić temat. Z pojęciem hygge spotkałam się bardzo niedawno. Głównie, przez dość mocną promocję dwóch książek o tym samym tytule. W moje ręce trafiła ta, napisana przez Meik Wiking. Jej podtytuł to „klucz do szczęścia”. Możliwe, że wiele osób pomyślało, o! w końcu dowiem się jak być szczęśliwym. Mam jednak wrażenie, że po przeczytaniu książki, wiele osób pomyślało, że już dawno znało klucz do szczęścia i co więcej, często go używało. Dla mnie książka nie jest odkrywcza. Raczej opisuje to co już wiemy, bo człowiek instynktownie dąży do szczęścia. I nawet jeśli nie mamy go na stałe, staramy się tworzyć szczęśliwe chwile. A co te chwile tworzy szczęśliwymi ? Składa się na to bardzo wiele czynników. Jednak moim zdaniem jest jeden podstawowy, bez którego inne już nie dadzą sobie rady. Jest nim poczucie bezpieczeństwa. W obecnych czasach coraz bardziej w cenie. Tylko dzięki takiej opoce, możemy dalej budować swoje szczęśliwe chwile dokładając kolejne elementy. Pozostałe części układanki zwanej szczęściem też moim zdaniem mają dużo wspólnego z poczuciem bezpieczeństwa. Według Meik na hygge składają się dobre i bliskie relacje społeczne (ale w mniejszych grupach), przytulność tworzona przez odpowiednie dobrane elementy otoczenia, ciepłe światło i odnajdowanie przyjemności w prostych czynnościach. Jeśli ktoś miałby zilustrować hygge byłby to obrazek kilkorga przyjaciół/ rodziny w domu w śnieżny wieczór. Gdy na zewnątrz zimno i wieje, oni bezpiecznie siedzą przy kominku w wygodnych dresach, ciepłych skarpetach, z kubkiem gorącej herbaty, kakao lub kawy. Dookoła palą się świece, małe lampki, z piekarnika wydobywa się zapach właśnie pieczonego domowego ciasta. Ktoś siedzi na kanapie w śród wielu poduch, przykryty ciepłym kocem i czyta ulubiona książkę, ktoś inny gra w grę planszową na dywanie. I nawet jeśli naszym wyobrażeniem największego szczęścia byłoby zdobycie Korony Ziemi, to taki obrazek pozytywnie wpłynąłby na wzrost endorfin w naszym organizmie. Nie ma mocnych 😉

Media społecznościowe, a szczególnie instagram i pinterest bardzo dobrze pokazują, że właśnie takie obrazki cieszą nasze oczy i duszę i najchętniej się nimi dzielimy i okazujemy swój zachwyt przez pozostawienie pod nimi „lajków”. Można powiedzieć, że każdy z nas ma w sobie hygge i świadomie lub mniej do niego dąży.

Osobiście uważam, że moje hygge to lato. Wtedy jestem najszczęśliwsza. Kocham ciepełko nawet takie, które zalewa mnie hektolitrami potu i powoduje, że ruszam się w trybie „slow motion”. Może dlatego, o wiele więcej czasu poświęcam tematowi hygge zimą (teraz już wiem, jak nazwać ten coroczny zimowy czas opatulania się ciepłym kocem, ciepłym światłem i gorącymi napojami). Latem wszystko jest dla mnie hygge bez wkładania większego wysiłku w osiągnięcie tego stanu. Zimą jest mi tak źle (bo zimno, bo szaro i brak słońca i kilogramy ubrań w rolach obciążników i spotkania z przyjaciółmi rzadsze, bo ciężko wyjść z domu na mróz), że muszę się mocno postarać, aby osiągnąć stan szczęścia. Krótki dzień i temperatura za oknem sprzyja przebywaniu w domu. Tak więc tu tworzę swoją oazę szczęścia z moimi dwoma panami Y (małym i dużym), a także celebruję bardzo chwilę sam na sam (myślę, że mamy mnie rozumieją 😉 ). Jeśli jesteście tu ze mną dłużej lub znacie mnie osobiście wiecie, że jestem zbzikowaną estetką. W brzydkim i mało przytulnym wnętrzu czuję się po prostu źle. Dlatego mój dom ciągle jest dopieszczany, a zimą najbardziej. Wtedy właśnie tworzę swoje hygge. Podstawą są ciepłe koce, duża ilość poduch i światełka. Nawet zastanawiam się, czy w tym roku nie przesadziłam z lampkami i nie robię konkurencji pobliskiemu marketowi ;p .

Nie jestem minimalistką. Próbowałam, ale mi nie wyszło. Kiedyś planowałam mieć kilka ścian pustych. Bez ramek i innych ozdób. Jak widać, bezskutecznie. Lubię tę przytulność (dla nie których zagracenie 😉 ), które dają ozdoby na ścianach.

Koce, poduchy, światełka, coś słodkiego, ciepła herbata i książka. Jak tylko skończyłam robić te zdjęcia, zajęłam wygodną pozycję na niniejszej sofie. To była moja chwila szczęścia i luzu tego dnia 🙂

Hygge to również, odnajdywanie szczęścia i radości w prostych czynnościach. Nie malowałam około 18 lat. Zapomniałam ile radości dawało mi machanie pędzelkiem po kartce. Te rysunki kaktusów i liścia monstery przypomniały mi o tym. I chyba będę częściej do tego wracać 🙂

Mój salon w tym sezonie zimowym jest już całkiem hygge. Stan najwyższego skumulowania szczęścia w szczęściu osiągnie oczywiście na Boże Narodzenie ;). A, że szczęściem trzeba się dzielić, to na pewno pokażę Wam jak to wtedy będzie wyglądało 🙂 .

Ciekawa jestem, jak Wy tworzycie swoje chwile szczęścia i jak bardzo to co Was otacza ma na nie wpływ.

Asortyment Jysk, który pomógł mi stworzyć hygge w moim salonie :

szara aksamitna poducha,poducha w heksagony,szary wełniany koc,granatowy koc,lampki łezki,lampka „&”,metalowy domek,drewniane ramki na zdjęcia,drewniany świecznik/szklarnia

Uściski

Iza

ŚWIECE ADWENTOWE
PAKOWANIE PREZENTÓW -DIY dla zaangażowanych

20 komentarzy

  1. 3 grudnia 2016 at 18:10 — Odpowiedz

    To mam podobnie :)….lubię dozowany minimalizm, ale jakoś u siebie nie potrafię do końca go przemycić.
    Świetny tekst i foto 🙂
    M.

  2. 3 grudnia 2016 at 18:23 — Odpowiedz

    Ciepło mi się robi na sercu jak sobie to czytam i oglądam zdjęcia. Podobnie definiuję moje małe szczęścia. I chociaż czasami nogi ciągną mnie w szeroki świat, to przytulność = moja ulubiona codzienność. Kocyk dawno już sobie upatrzyłam i czekam na święta 🙂
    pozdrawiam
    marta

    • 12 grudnia 2016 at 18:01 — Odpowiedz

      Marta 🙂 cieszę się,że post w całości budzi ciepłe uczucia 😀 Trzymam kciuki za domyślnego Mikołaja 😉

  3. 3 grudnia 2016 at 19:40 — Odpowiedz

    Każdy ma swóją miarę szczęścia i dobrze, gdy czuje się błogo w swoim otoczeniu. A przy tym, jeśli kocha to co robi to już nic wiecej nie trzeba. Lubię dekoracje z JYSK. Ciągle mnie tam coś pokusi, ostatnio wróciłam z lampionem, którego prostota formy urzekła mnie najbardziej. U Ciebie jak zawsze jest bardzo przytulnie. Miłego wieczoru.

    • 12 grudnia 2016 at 18:03 — Odpowiedz

      Oczywiście, że każdy ma inną miarę szczęscia, bo każdy jest inny 🙂 fajnie, jak juz zdamy sobie sprawę z tego, że sami możemy stwarzać sobie okazje do szczęscia . Bo te małe chwile w tym stanie są równie ważne co szczęscie przez całe zycie 🙂
      Co do Jysk przyznam się, że w moich oczach zyskał bardzo w ostatnim roku. Nowe kolekcje są coraz lepsze 🙂

  4. 4 grudnia 2016 at 06:50 — Odpowiedz

    Kocham tak piękne "graciarnie" hihihi. Dla mnie to też kwestia przytulności.

  5. 4 grudnia 2016 at 09:29 — Odpowiedz

    Lato to dla mnie tak jak u Ciebie total hyggie…. ale tak naprawdę hyggie dla mnie to spokój, który niekoniecznie wiąże się z przedmiotami. Spokój, który jest poczuciem, że to co robię jest tym co chcę robić. Ludzie, z którymi się spotykam są ludźmi, którzy niosą radość wspólnego przebywania. Że jestem w TYM miejscu i w TYM czasie….

    Bardzo klimatyczne foty Izo, a Twoje malunki są naprawdę świetne. Dobrze, że wróciłaś do malowania.

    Uściski

    • 12 grudnia 2016 at 18:08 — Odpowiedz

      Renata zgadzam się z tobą że to miejsce i ludzie. Tu wiele czynników sie na to hygge składa. Ja jednak wiem, że do pełni szczęscia jednak TO otoczenie też mi potrzebne. Wtedy układanka jest pełna. 🙂 Co nie znaczy, ze bez otoczenia a TEN czas i CI ludzie mi tego szczescia nie dadzą 😉

      Dzieki za miłe słowa co do mojej tfurczości 😉 Mam nadzieje ze znajde jeszcze czas na malowanie. Kiedys malowałam bardzo duzo 🙂
      ściskam

  6. 4 grudnia 2016 at 17:05 — Odpowiedz

    Świetne są te półki z ramkami i domek z doniczkami. Uwielbiam takie dodatki do domu.

  7. 4 grudnia 2016 at 19:10 — Odpowiedz

    Ty nie umiesz pisac? To dobrze ci idzie to nieumienie. U Ciebie nawet tzw "post sponsorowany" brzmi milo a nie jak zwykla nachalna reklama. Nic nie zatraca atmosfery jaka tworzy sie w okol twego domu-blogu. Dzieki za to.

    • 12 grudnia 2016 at 18:10 — Odpowiedz

      Bardzo miło mi to czytać. Przez te cztery lata prowadzenia bloga trochę się wyrobiłam, ale nadal nie jest to tak, jak być powinno 😉 Cieszę się jednak, że da się czytać i nawet nie którym się podoba 😀

  8. 4 grudnia 2016 at 21:39 — Odpowiedz

    możemy sobie podać rękę 😉 ja też wolę upały – jestem z natury ciepłolubna i kropka. w zimie trzy swetry, sześć koców i grube skarpety 😉 pozdrawiam ciepło 🙂

    • 12 grudnia 2016 at 18:11 — Odpowiedz

      haha jakbyś mnie opisała zimą 😉 a moj mąz kubanczyk ciągle w rozpiętej kurtce ! i gdzie tu logika ? ;p

  9. 4 grudnia 2016 at 22:23 — Odpowiedz

    Iza ja Cię nie znam osobiście (moja imienniczko 🙂 ale Twoje pisanie sprawia właśnie, że jesteś mi bliska 🙂 Malowałaś ? W sumie – ja też 🙂 Już wiele lat nie miałam pędzla w łapce. Malowałam olejnymi. Upierdliwa sprawa, bo schnie to i schnie. Ale mój tato mnie nauczył jak byłam dzieckiem, bo sam malował.
    Na moje szczęście ma ogromny wpływ otoczenie wnętrza. I na pewno mam tak od dziecka. Gdy mi było smutno i źle – urządzałam sobie swój pokój na inny sposób. Takie zmiany mi pomagały. Dziś tak działa tez fotografia. Te małe aranżacje i krótkie chwile w kadrach. Usciski. isz

    • 12 grudnia 2016 at 18:12 — Odpowiedz

      Zastanawiam się, czy to nie wina imienia 😉 moze Izy tak mają 😀 Bo wszystko co napisałas, to mi się zgadza z tym co mysle i czuję 🙂
      uściski :*

  10. 5 grudnia 2016 at 12:57 — Odpowiedz

    Idealnie dobrałaś ten asortyment z mojej listy "już kupiłam/planuję kupić" :-). Piękne zdjęcia jak zawsze, aż by się chciało usiąść!

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

MENU

Back

Share to