Cuba -Guantanamo

Od połowy listopada męczyłam Was postami wnętrzarskimi i DIY ..nawet pierwszy wpis w tym roku był wnętrzarski 😉 Jednak udało mi się nadrobić pewne foto-zaległości i dziś będzie podróżniczo. Co prawda podróż ta odbyła się prawie rok temu 🙂 to ilość zdjęć jaką przywiozłam i różne koleje losu uniemożliwiły mi szybkie rozprawienie się z nimi. Dzisiejszy wpis nadal nie będzie ostatnim , ale jednak moim ulubionym z ostatniej wyprawy na Kubę. Na tyle ulubionym, że przeskoczyłam 2 miasta w obróbce,żeby Wam go pokazać 😉 Jest on najbardziej prywatnym z tej podróży, bo będzie z 5 dni , które spędziliśmy w domu mojej teściowej. Sama rodzina, bez znajomych, którzy wcześniej byli z nami. Na peryferiach miasta o którym na pewno słyszeliście.. Guantanamo. Dla nie wtajemniczonych, miasto to jest podzielone na część amerykańską i kubańską i w części kubańskiej rzeczywiście można spotkać więcej niż gdzie indziej wojskowych na ulicach. Babcia małego Y mieszka na peryferiach części kubańskiej oczywiście , między polami trzciny cukrowej. Mieliśmy agroturystkę w wersji wyspiarskiej. W sumie, to mi trochę przypominało wakacje na wsi u mojej babci tylko inne krajobrazy i mentalność ludzi 😉

Zastanawiałam się jak podzielić zdjęcia z tej części podróży między oba blogi ( ten i fotograficzny). Do tej pory bardziej rodzinne, life-style-owe , były tu a cała reszta tam . Tylko,że dla mnie tu są wszystkie rodzinne, choć na wielu z nich nas nie ma 😉 …. Ostatecznie jakiś klucz podziału tego znalazłam i jak jesteście ciekawi jakie jeszcze zdjęcia zrobiłam w Guantanamo , to zapraszam na bloga Izabela Perez Harriette PHOTOGRAPHY. Pewnie kilka zdjęć się zdubluje.. ale tak musi być ;))

Trudno mi coś napisać po wielu miesiącach od pobytu tam. Na świeżo zawsze jest więcej anegdot 😉 Trudno mi było też ułożyć te zdjęcia w jakąś sensowną całość, jakąś ciągłą historię. Te 5 dni to taki slow life i cieszenie się swoim towarzystwem. Gdy było za gorąco żeby nawet ręką machnąć i odgonić muchę robiło się drzemkę.. wieczorem, były grupowe wypady nad pobliski kanał żeby się trochę orzeźwić.. czasami robiło się wypady na drugą stronę wioski do znajomych lub przedzierało się parę kilometrów przez pola trzciny cukrowej żeby odwiedzić rodzinę.. lub następnego dnia rodzina wpadała do nas 😉 Przyznam się, że w ciągu dnia było tak gorąco że nie chciało mi się zdjęć robić.. dopiero późnym popołudniem łapałam za aparat. Modeli i modelki miałam wdzięcznych i każdy pchał się przed obiektyw i często wręcz byłam proszona o wyjęcie aparatu w końcu z torby 😉 .. Portretów wyszło sporo.. ale więcej ich jest TAM 🙂

Zaprasza na trochę lata w środku zimy 😉

Na początek parę zdjęć z miejsca w którym byliśmy. Na kadrze wyżej , główny plac wioski i szkoła.

Takie piękne krówki były w ogródku u naszych sąsiadów. (wołowina to drogie rzadkie mięso na Kubie )

W tle pola trzcinowe otaczające wioskę. 2 km dalej jest przetwórnia trzciny.. gdzie można dostać zarówno cukier jak i el aguardiente czyli bimber rumowy …

Yosiel z babcią Griseldą. Po kilku dniach zapoznawczych ( ich pierwsze spotkanie) Yosi zaakceptował fakt ,że babcia nie jest tylko jedna( ta w Polsce 😉 ), a jest ich aż dwie 😉

prawnuczek, wnuczek i pradziadek 😉

wdzięczne modelki Greisi ( moja szwagierka) Daniela i Mercedes i mój najwdzięczniejszy model.. ( do tej pory nie mogę rozgryźć czy na tym zdjęciu się uśmiecha czy beczy ;p )

męskie pogaduszki przy gołębniku 😉

w końcu rozgryzłam po kim Yosiel ma nos 😉 po cioci Greisi 😉

Był czas,że na Kubie walki kogutów były nie legalne. Cały czas jednak się odbywały. W ciągu ostatnich 3 lat to się zmieniło i spotkania takie organizowane są już bardziej oficjalnie. Hodowla kogutów do walk wśród kubańczyków jest dość popularna. Nie ominęło też to moich szwagrów. Miałam okazję zobaczyć taką ćwiczeniową walkę na żywo. Jestem przeciwna temu, ale to jest częścią kultury i mój sprzeciw nic tam nie zmieni.

Tak, moje dziecko też na to patrzyło, ale przez moment. Bardziej był zainteresowany zabawą z innymi dziećmi.

Dziadek dużego pana Y i mój teść 😉

Dumni szwagrowie ze swoimi kogutami. Z moich obserwacji wynika, że jednymi z bardziej pielęgnowanych i zadbanych zwierząt na Kubie są właśnie koguty do walk.

Nie ma to jak męskie towarzystwo 😉

Daniela i Yosi to był cudny obrazek 😉 Yosi bałaganił , rozlewał wodę.. a Daniela za nim chodziła i sprzątała i „suszyła” mu głowę.. normalnie stare dobre małżeństwo ;p

w drodze nad wodę … ( tam po lewej właśnie rozgrywała się wieczorna partyjka domina 😉 )

brudne, zmęczone i szczęśliwe dziecko 😉

ojciec i synowie / ojciec i syn 😉

gdy robiłam to zdjęcie nie miałam pojęcia jak głęboka jest ta woda.. potem się przeraziłam.. mała interwencja.. więcej skoków nie było..

Yosi kontroluje czy wszyscy dotarli na miejsce 😉

Jedni na nogach, drudzy na barana a jeszcze inni na koniu ;))

Każdy moment jest dobry na pozowanie 😉

Teraz już wiem ,że jakby co, mąż mój dwójkę ogarnie 😉

Jedno z wielu na Kubie ujęć pleców Yosiego …. ;p

upadki się zdarzały .. ale opiekunów i chętnych do całowania ran było wielu ;))

czary mary i modelki wyskakiwały mi wręcz spod ręcznika 😉

tu modelki mnożyły mi się w oczach 😉

czasami padało 😉 krótko i intensywnie.. na Kubie nie występuje coś co nazywamy mżawką.. lub lekkim deszczykiem 😉

pada deszcz dzieci się nudzą ? zawsze można rzucać piłką w deszcz ;p

domino , to zawsze dobry pomysł .. szczególnie dla panów 😉

Jak patrzę na to zdjęcie to przypomina się mi stara prawda.. im mniej mamy tym więcej dajemy. Ten koń ciągnie „autobus konny”, którym powoził mój szwagier. Koń w czasie kiedy my byliśmy na Kubie chorował i nie pracował. Mój szwagier nie wyobrażał sobie,żebyśmy brali taksówkę z dworca jeśli on ma pojazd i przyjechał po nas .. W tym samym roku odwiedziliśmy moją rodzinę za granicą .. i wiecie co ? czekaliśmy całą noc pod dworcem w Mediolanie na przesiadkę.. bo było tysiąc różnych wymówek, żeby po nas nie wyjechać… ot ..życie…

marsz przez pola trzcinowe..w odwiedziny do rodziny 😉

Jak już wszyscy się wygadają.. to jest pora na domino 😉

nuuuudyyyyy mówię Wam… 😉

ewentualnie można popozować do zdjęć 😉 moja teściowa i szwagierka 🙂

braterska rywalizacja 😉

Na kubie dzieci nie maja za dużo zabawek, więc każda zabawka kupiona na miejscu przez nas była rozchwytywana przez wszystkich 😉 Choć głównymi użytkownikami byli Daniela i Yosiel

czy ma się 2 czy 28 lat nie ma to jak babcia 😉

a jak myśleliście już,ze mnie nie ma na zdjęciach… to prawie mieliście rację 😉 pojawiam się tylko na kilku i to takich „pamiątkowych” 😉 Tu z jednym z wielu wujków ( mam problem z zapamiętaniem imion bo co wyjazd to poznaję wielu nowych krewnych ;p )

Yosiel z dziadkiem Domingo.

o! znów jestem ! 😉

jedno z moich ulubionych zdjęć. Yoilan z braćmi i zwiewający Yosiel 😉

Były takie miejsca gdzie stawałam się atrakcją turystyczną Yuma ( kubańskie określenie na obcokrajowca) była w wiosce 😉 Tych dwóch o to młodych panów nie opuszczało płotu dopóki byłam w odwiedzinach u cioci męża 😉

I to na tyle wiejsko-kubańskich kadrów. Więcej na TYM blogu 🙂 Chciałam Wam pokazać,że Kuba choć tak daleko i tak inna nam się wydaje to ma wiele wspólnego z Polską 😉 Bo nie przypomina Wam to trochę naszych polskich wakacji u babci i dziadka na wsi ? 😉 Klimat owszem inny.. ale spacery nad rzekę.. duża rodzina w jednym miejscu i dużo zwierząt dookoła.. ? bo mnie tak 🙂

Mam nadzieję ,że Was nie zanudziłam i będziecie jeszcze chcieli zobaczyć więcej zdjęć z Kuby , bo nadal jest ich sporo ;))

Tym czasem zmykam . Powrót do pracy po świąteczno-noworocznym lenistwie jest trudny. Całe szczęście zaraz weekend, a wtedy spotkam się z dziewczynami ( Anicją Olą, Anią, Gu, Agą, Lu , Martą , Dianą )na Bloggers Baby Shower 🙂 będzie relacja i będą zdjęcia Agi z brzuchem 😉

Iza

CUBA 2014 - DULCE AMARGO- Guantanamo
SANTA BLOGGER

21 komentarzy

  1. 7 stycznia 2015 at 14:04 — Odpowiedz

    IZAAAAAAAA!!!
    bomba! ale fajna rodzinka i jaka sympatyczna teściowa :)))
    fajnie, że załapałaś się na zdjęcie – ślicznie wyszłaś swoja drogą…
    taki wyjazd to dopiero musi być przygoda.
    uścisków moc i do soboty! ale się cieszę, że już za chwile się widzimy:)

  2. 7 stycznia 2015 at 14:12 — Odpowiedz

    super rodzinka , swietne zdjęcia

    ps. pytanie techniczne jakiego obiektywu uzywasz?

  3. 7 stycznia 2015 at 14:13 — Odpowiedz

    I aż ciepło się zrobiło, by nie powiedzieć gorrrąco 😉
    Zdjęcia piękne …. jak zawsze 😉 Piszę to choć to jest formalności i oczywisty fakt 😉
    Masz rację ci co mają mniej chętniej się dzielą. Moja Babcia mówi : nigdy nie jest tego tak mało, by nie można było tego podzielić 😉
    Uściski !

  4. 7 stycznia 2015 at 14:26 — Odpowiedz

    Widać, że był to niesamowity wyjazd 🙂
    Kochana jakie Ty piękne zdjęcia robisz … tylko pozazdrościć talentu.
    Pozdrawiam serdecznie. Zapraszam do mnie (niestety takich zdjęć tam nie zobaczysz)

  5. 7 stycznia 2015 at 15:11 — Odpowiedz

    Te zdjęcia są wspaniałe i te cudowne portrety, aż się napatrzeć nie mogę! Uściski dla Was:)

  6. 7 stycznia 2015 at 16:41 — Odpowiedz

    Piękne rodzinne zdjęcia, szkoda że Ciebie tak mało…:))
    Patrząc na te zdjęcia, przypominają mi się moje pobyty u rodziny mojego męża w Armenii. Ormiańczycy tak jak i kubańczycy są baaaaardzo rodzinni, lubią czas spędzać wspólnie, aktywnie, biesiadować i bawić się…. krajobrazy też górzyste i ciepły klimat…A moi synowie tam szaleją z niezliczoną liczbą wujków…. Ach, powspominałam sobie dzięki Tobie, dziś sama będę przeglądać nasze zdjęcia…:)))
    Pozdrawiam ciepło!!

  7. 7 stycznia 2015 at 17:48 — Odpowiedz

    Rewelacyjne zdjęcia:)

  8. 7 stycznia 2015 at 21:51 — Odpowiedz

    Pięknie oddałaś klimat, można oglądać w nieskończoność. Widać, że Yoilan w Polsce mieszka, bo odstaje kolorem skóry 🙂

  9. 7 stycznia 2015 at 22:04 — Odpowiedz

    Rewelacyjny reportaż 🙂 po prostu świetne zdjęcia!

  10. 8 stycznia 2015 at 07:52 — Odpowiedz

    Cudnie. Prawdziwa Kuba!!! To piękny kraj, my zwiedzaliśmy wypożyczonym autem z przewodnikiem w ręku.

  11. 8 stycznia 2015 at 08:06 — Odpowiedz

    Iza, wzruszyły mnie zdjęcia chociaż są przepełnione radością i miłością i może właśnie dlatego mnie wzruszyły. Jak widać nie trzeba mieć wiele, żeby być szczęśliwym. Dziękuję Ci za to, bo czasem człowiek w pogoni za pieniądzem zapomina o tym co najważniejsze. Wspaniałego roku 2015 dla Ciebie i wszystkich Twoich bliskich. Uściski 😉

  12. 8 stycznia 2015 at 10:32 — Odpowiedz

    Przepiękne zdjęcia! Wspaniałe ujęcie prawdziwego życia na Kubie. Dziękuję, że dzięki Tobie mogłam je zobaczyć. Wspaniałości w Nowym Roku!

  13. 8 stycznia 2015 at 20:52 — Odpowiedz

    Śliczne zdjęcia!
    Jakim aparatem zostały zrobione?
    Pozdrawiam.

  14. 9 stycznia 2015 at 15:36 — Odpowiedz

    Fantastyczne zdjęcia! Pełne prawdziwych emocji, i choć opisy pod zdjęciami krótkie, kadry same opowiedziały piękną historię. I faktycznie klimat jak u babci na wsi.. no bo przecież tak jest, tylko wieś trochę bardziej egzotyczna. Miło mi, że się z nami tymi zdjęciami podzieliłaś – pokazały nam kawał Twojego życia i historii rodziny. Zmykam na drugi blog po dokładkę 🙂 Pozdrawiam serdecznie! 🙂

  15. 10 stycznia 2015 at 14:54 — Odpowiedz

    oh piekne zdjecia! cudnie przekonalas emocje 😀

  16. 12 stycznia 2015 at 16:59 — Odpowiedz

    Wakacyjnie rozmarzyłam się przy tych zdjęciach. To dla mnie tereny jeszcze nie tknięte moją stopą, ale już okiem podejrzałam,piękna galeria!

  17. 13 stycznia 2015 at 02:04 — Odpowiedz

    No prawie jakbym tam była 🙂 Nawet mam deszcz za oknem.
    Fajne te zdjęcia i fajna opowieść, ale te walki kogutów…

  18. 18 stycznia 2015 at 20:07 — Odpowiedz

    Piękne ujęcia…
    Widać, że dobrze się ze sobą nawzajem czujecie, pomimo rzadkich spotkań i odległości…
    Ja również się rozmarzyłam i zamarzyły mi się wakacje na wsi w gronie rodzinnym :)))
    Agata

  19. 18 stycznia 2015 at 21:25 — Odpowiedz

    Przepiękne zdjęcia !!!!
    Fajna, kochająca się rodzina 🙂
    Miło popatrzeć 🙂

  20. 2 lutego 2015 at 01:25 — Odpowiedz

    Cóż za piękne zdjęcia! Jestem zachwycona, oglądałam je bite pół godziny.
    Wiesz, co? Podoba mi się, że dzieci nie mają wiele zabawek. Na jednym zdjęciu widziałam skakankę, ale na pozostałych widać, że bawiły się razem. Żyjemy w dziwnych czasach – u nas dzieci wolą TV i gry komputerowe od zabaw z rówieśnikami. Mieszkam w naszym domu 7 lat, ale syna sąsiadki widziałam przez ten czas z 10 razy (nie żartuję!). Chodzi do gimnazjum, a po powrocie do domu zasiada przed komputerem i słuch o nim ginie. Szkoda mi tych dzieciaków 🙁 Najgorsze jest to, że on nie jest w tym odosobniony.

  21. 7 lutego 2015 at 12:18 — Odpowiedz

    Cudowne zdjecia, a miejsce takze wysmienite z daleka od szumu miasta, woda,pola a kazda osoba na zdjeciu jest usmiechnieta:))itp. twoj synek jest przeslodki! bedziesz musiala mamusie niezle uwazac:) Zdjecie taty karmiacego malego, poprostu rozgrzewa serce.
    Pozdrawiam

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

MENU

Back

Udostępnij