Zastanawiam się, czy to nie jedna z dłuższych przerw w postach w ponad 5 letniej historii bloga. Jest to przerwa na tyle długa, że przymierzając się do napisania tego wpisu miałam tremę. Czy ja jeszcze pamiętam jak to się robi ? Wybaczcie więc, jeśli czasami będzie bez sensu, ładu i składu i ogólnie to lepiej będzie sobie zdjęcia pooglądać, niż czytać co to spróbuję Wam przekazać.
Myślę, że jest jeszcze jedna rzecz, która mnie tremuje. Bardzo dawno nie umieszczałam tu wpisu podróżniczego. To nie tak, że ciągle siedzę w domu i nigdzie się nie ruszam poza moje kąty. Choć, muszę przyznać, że przez ostatnie dwa lata to #projekstarachowice , pochłonął dużo moich funduszy i sporą część urlopu. Przyczyna jest jednak bardziej prozaiczna. Po prostu nie nadążam. Mam klika podróżniczych przeterminowanych wpisów i pewnie kiedyś, jako miłe wspomnienie je tu pokażę. Z Rzymem jednak postanowiłam uwinąć się szybko. Udało mi się to z kilku powodów, ale najważniejszy to taki, że nie miałam weny do zdjęć i jak na moje standardy zrobiłam ich wyjątkowo mało ;).
Dlaczego akurat do Rzymu się udałam? Nigdy nie było go na mojej liście „to go”. Nie przyciągał mnie, wręcz odwrotnie. Podejrzewam, że ta ilość kościołów i zabytków i miejsc „must be/must see” mnie przytłaczała. Ja nie jestem osobą, która musi zobaczyć każdą świątynię, każde muzeum i każde miejsce, które poleca przewodnik. Wręcz przeciwnie. Przekornie z przyjemnością pójdę w drugą stronę. Nie znaczy to, że jeśli mnie coś naprawdę zainteresuje, a jest na takiej liście miejsc wartych zobaczenia, to tam nie pójdę. Oczywiście, że pójdę. Niech będzie jasne.Dla przekory nie będę pozbawiać się widoku miejsc, które mnie interesują. Bywam przekorna, ale nie głupia (chyba).
Po co ten przydługi wstęp ? Bo on Wam trochę wyjaśni, dlaczego na zdjęciach nie ma wszystkich ważnych miejsc, które trzeba w Rzymie zobaczyć. Oczywiście poza niektórymi, które chciałam zobaczyć ja lub moja towarzyszka podróży. I tu wyjaśni się, dlaczego ten Rzym.
Czasami jest tak, że widzisz, że bliskiej Ci osobie potrzebny jest odpoczynek. Od codzienności, od ludzi, których ma na co dzień, od wszystkiego. Taką osobą była moja mama. Dodatkowo od dawna marzył jej się Rzym. Zorganizowałam więc nam dość spontanicznie wyjazd na 5 dni. Tylko my dwie. I to była nasza pierwsza taka podróż. I to był super czas. Bo okazało się, że styl podróżowania i potrzeby w tym czasie mamy podobne. Na totalnym relaksie, bez spinki bez konfliktów spędziłyśmy cudowny czas. Chodziłyśmy gdzie nas oczy i nogi poniosą. Mapę wyjmowałam, gdy był czas powrotu na nocleg i szukałam najbliższego metra ;). Tak zwiedzając Rzym mogłyśmy trafić wszędzie, ale również mogłyśmy ominąć te wszystkie fontanny, schody, panteony warte zobaczenia. Było nam to obojętne. Mimo to po fakcie, okazało się, że trafiłyśmy wszędzie ;). Po co jechać do Rzymu jeśli nie chce się koniecznie zobaczyć tego wszystkiego co poleca przewodnik, zapytacie ? Dla atmosfery, dla miasta, dla ludzi dla klimatu. Dla słońca i pysznej kawy i jedzenia.
Możliwe, że spodziewacie się mnóstwa cennych wskazówek, rad i adresów. Mogę Was rozczarować. Mnóstwa nie będzie, ale kilka rzeczy napiszę. Jeśli ktoś był i chce pod postem dodać coś od siebie, to oczywiście zapraszam.
W pięknych miastach z uroczą architekturą mam zwyczaj jeden estetyczny problem. Samochody. Często są zaparkowane wszędzie. Burzą moje poczucie estetyki. Chciałabym zrobić zdjęcie, takie ładne, takie estetyczne bez tej blachy na kołkach ( tak, stanowczo nie jestem blachara ;p ), która zasłania piękne drzwi lub inne zdobienia. Rzym w tej dziedzinie bije rekord. Często samochody ustawione są nawet w dwóch rzędach. Choć z drugiej strony, one też są elementem krajobrazu. Nawet jak mnie nie „kręcą. W tym mieście musiałam się przełamać. I okazało się, że jedno z moich ulubionych zdjęć z Wiecznego Miasta to, to powyżej. Mimo dość dużej ilości samochodów ;). Zgadniecie dlaczego ? 🙂
Jedna z bardziej klimatycznych części miasta to Zatybrze/Trastevere. Znajduje się po tej samej stronie Tybru co Watykan. Możecie dojechać tam ze stacji metra Termini autobusem H i wysiąść zaraz po przekroczeniu mostu. Możecie też, jeśli lubicie spacery, przejść na piechotę od Watykanu.
Plac Wenecki. Jeśli chcecie zobaczyć co to znaczy rzymski kierowca i jego pojęcie o zasadach ruchu drogowego, to polecam postać chwilę i popatrzeć 😉 Nie dla wrażliwców.
Watykan i jego gwardziści. Piękne światło zastałyśmy.
Widok na Koloseum z Forum Romanum. Jedyne miejsca do których wykupiłyśmy bilety. I nie żałuję. Mnie bardzo podobało się Forum Romanum. Koloseum bardziej z zewnątrz niż od środka. Mojej mamie odwrotnie ;). Polecam wykupić sobie wcześniej bilet bezpośrednio TU. Ważny jest przez dwa dni od pierwszego wykorzystania, ale można wejść tylko raz do Koloseum i tylko raz na teren Forum Romanum.
Nawet w Rzymie znajdą się suszące gatki nad głowami przechodniów 😉 /Trastevere.
Pocztówka z Watykanu.
Jeśli udajecie się metrem do Watykanu, to nie wysiadajcie na stacji Lepanto z poniżej doklejoną nazwą: Vaticano. To zmyła. Taki trik, żeby przy stacji Ottaviano (tej bliższej) wysiadało jak najmniej ludzi, w celu większego bezpieczeństwa. Mimo sprawdzania na mapie, dałam się nabrać ;).
Po lewej Panteon. Zorientowałam się, jak już chwilę na placu pobyłam, odwróciłam się do tego co było za mną. Nie było opłat za wstęp, to weszłyśmy. Ponieważ było już dość ciemno to w środku panował dość duży mrok. Nie wiele zobaczyłyśmy. Więc jeśli ktoś ma w planach podziwiać Panteon od środka, to polecam w środku dnia.
Tyber , widok z mostu Sant’Angelo.
Forum Romanum o zachodzie słońca. Na teren Forum weszłyśmy po 15tej, wyszłyśmy przed 19stą. Polecam wybrać się w tym czasie.
Koloseum od środka.
To już bzik, ale drzewa oliwne i cały ten urbanjungle, którego całkiem sporo w Rzymie, to było coś co bardzo przyciągało moją uwagę.
Przez chwilę myślałam, że pomyliłam pory roku i to wiosna a nie jesień. Potem sprawdzałam czy to aby nie sztuczne kwiaty przypięte do gałęzi 😉
Widok na Watykan z mostu Sant’Angelo.
Za moim plecami (gdy robiłam to zdjęcie), jest jedna z najdroższych ulic w Rzymie i prowadzi prosto do Schodów Hiszpańskich. Jeśli planujecie zakupy w butikach Gucci, Prada, Chanel itp to udajcie się prosto na Via dei Condotti. Schodom Hiszpańskim zdjęć nie zrobiłam. Tłum je zakrywał 😉
Z ciekawostek, które mogą Wam się przydać. Od tego roku Burmistrz Rzymu wprowadziła kilka zmian. W wielu miejscach (atrakcjach turystycznych) nie można nic spożywać. Ani picia ani jedzenia. Więc jeśli planujecie zasiąść na Schodach Hiszpańskich z lodem, kanapką z plecaka itp, to zostaniecie grzecznie przepędzeni przez strażników. O karach nie słyszałam. Możliwe, że przy recydywie już są ;). Podobna sytuacja czeka Was przy Fontanna di Trevi. Od tego lata Fontanny strzegą emerytowani policjanci. Z gwizdkiem w buzi pilnują, żeby odwiedzający nie umoczyli nawet palca w wodzie. Efekt jest taki, że po paru minutach uciekacie od fontanny bo gwiżdże Wam w głowie. Spokojna kontemplacja urody miejsca w tłumie innych turystów, raczej niewykonalna.
Jeśli jesteście w Rzymie, ale tęskno Wam za morzem to nic straconego. W 40 min od stacji metra PIRAMIDE dojedziecie do Ostii pociągiem na bilecie miejskim. My się udałyśmy na parę godzin pomoczyć nogi, pochodzić po plaży i żeby nas porządnie przewiało ;). Było super 😀 Po sezonie, bez ludzi. Polecam 😉
Czy podobało mi się w Rzymie i czy polecam to miasto ? W zasadzie tylko dwie rzeczy mi się nie podobały. Ogromna ilość samochodów i przepełnione, śmierdzące pojemniki na śmieci w każdym możliwym miejscu. Poza tym miasto jest piękne. Ma swój niepowtarzalny klimat i nawet jak nie przepada się za zabytkami i kościołami, to warto pojechać i powłóczyć się po ulicach.
Ze wskazówek praktycznych. Jeśli przebywacie w mieście 5-7 dni i planujecie dużo się po nim przemieszczać komunikacją miejską, warto zakupić bilet tygodniowy za 24 EUR. Nawet jak się zgubicie to nie liczycie kolejnych EUR wydanych na bilet we właściwym kierunku ;). Na tym bilecie dojedziecie też do Lido di Ostia.
Na oba lotniska dojedziecie autobusami za 5 lub 6 EUR ze stacji TERMINI. Oba odjeżdżają mniej więcej co 30 min. Planując wyjazd na lotnisko w ciągu dnia bierzcie pod uwagę możliwe korki. Więcej o dojazdach znajdziecie pod tym linkiem
Ja, jak zwykle noclegu szukałam na Airbnb i się nie zawiodłam.
Jeśli macie ochotę na więcej opowieści i zdjęć z Rzymu nie wypełnionych punktami obowiązkowymi do zobaczenia, zapraszam Was do Asi , o TU. Może oba nasze wpisy zachęcą Was do zwiedzania Rzymu bez presji zaliczenia każdego zabytku 😉
ściskam
Iza
8 komentarzy
Nie samym chlebem człowiek żyje,warto zwiedzać.Było wspaniale.
Obejrzałam zdjęcia zdjęcia z przyjemnością bo to fajny powrót do miejsc które w tym roku też widziałam.Różnica taka ,że byłam w sierpniu ( nigdy więcej) i w Rzymie mieliśmy temperaturę 41 stopni więc można sobie wyobrazić .Dobrze ,że nie było tego zakazu z fontannami bo w każdej moczyłam mały ręcznik i tak chłodziłam spalone ramiona.Fajne mają to ,że na ulicach w wielu miejscach mają krany z zimną wodą pitną .Problem miałam po powrocie ze swoją kartą do bankomatu.Jednak gdzieś była nakładka na przyciskach i ktoś chcial się do mego konta dobrać ale bank skutecznie zareagował i się złodziejom nie udało.Wybieralam co prawda tylko w Wenecji ale piszę o tym bo trzeba jednak uważać i zwracać uwagę czy przyciski z cyframi są że tak nazwala pani w banku -gołe .Mimo wszystko dużo pięknych wrażeń ,bardzo warto ale poza sezonem koniecznie .Pozdrawiam serdecznie:))
Iza podróżować z Tobą jest bosko !!!…my też z tych co tak na luzie, bez zaliczania wszystkich najważniejszych punktów,za to uwielbiamy posiedzieć na dobrej kawie i poczuć troszkę innego klimatu … Zdjęcia cudne !!! Widziałam ,że szykujesz się do kolejnej podróży, będę wyglądać wieści …dobrego czasu Kochana 😘
Iza, przybijam piątkę, bo zrobiłaś to samo, co ja w lutym (byłam z moją Mamą z okazji Jej urodzin)! I pokazałaś wszystko to, co i mnie zachwyciło w Rzymie, a także wspomniałaś o tym, co mnie odrzucało. Śmieci, wszędzie walające się śmieci i ludzie wyrzucający je na ulicę bez pardonu… tak po prostu, zużyta chusteczka? Pac na ziemię. 😉 Straszne. Samochodów tysiące na każdej ulicy i kierowcy olewający znaki, światła, pieszych… no i non stop zaczepiający nas mężczyźni, którzy chcą sprzedać a to kwiatka, a to koraliki, a to swoją opowieść. No i podryw, dotykanie bez zgody, cmokanie… brrr. Ale widoki wspaniałe. Uściski ślę i pięknego pobytu na Kubie! Kasia
Ojej jakie zdjęcia, dosłownie się czułam jakbym była na miejscu. Byłam we Włoszech podczas podróży poślubnej i uważam cały kraj za najpiękniejszy z wszystkich ;)!
Rzym!!! jestem fanem tego miasta i już dawno nie podróżuję tam dla tych wszystkich must have – tylko dla atmosfery i klimatu miejsca. To miasto nauczyło mnie ogólnie takiego podejścia do podróżowania jak Twoje. Gdy 3 raz tam trafiłam – miałam już w nosie te wszystkie "obowiązkowe miejsca" i szłam tak jak Ty – gdzie oczy i serce poniosą. Wtedy zrozumiałam, że to jest to co kocham w podróżach – wczuwanie się w rytm miejsca, zapachy, klimat, odgłosy… Od tego czasu już nikt mnie nie zmusi do innego podróżowania. A do Rzymu wróciłam jeszcze chyba z 5 razy…
Co do pierwszego zdjęcia o które pytasz to chyba kocha się je za to co pokazuje – czyli wszystko co powyżej napisałam 🙂
Trafiłaś na Trastevere, więc znasz kawałek bardziej prawdziwego Rzymu. Jeszcze 10 lat temu było to miejsce spotkań i zabaw prawdziwych mieszkańców miasta. Teraz niestety komercjalizuje się coraz bardziej, ale i tak jest to mniej oblegana przez turystów dzielnica.
Nie wiedziałam o obostrzeniach dot. jedzenia w tej luxusowej części miasta… ta nowość chyba nie jest miła…
Jeśli chodzi o fontannę di Trevi to polecam o 3-4 rano. Pusto, miło i pięknie.
Rzym ma też sporo pięknych zakątków w dalszych dzielnicach, dostępnych metrem. Polecam na następny raz :-).
A ja pewnie znowu tam wrócę 🙂
ja (niestety) mam zawsze to poczucie niedosytu, bo chciałabym odhaczyć kilka obowiązkowych pozycji ('skoro już tu jesteśmy, to trzeba zobaczyć' ;)), ale też powłóczyć się bez celu i ominąć cały ten tłum. Muszę jakoś pogodzić te uczucia u siebie i zwykle się udaje. Dziękuję za cudną wycieczkę do Rzymu 🙂 pozdrawiam
Chętnie bym się tam wybrała …:).