TARAS
O tarasie w Starachowicach był już odrębny wpis. Wiecie, że jest wyczekiwany, wymarzony i ogromny. Po prostu JEST. I co dalej? Po co on tam. I w jakim celu taki duży?
Wiadomo, że taras to trochę przedłużenie domu. Tyle, że na świeżym powietrzu. W domu moich rodziców, a kiedyś dziadków, zawsze największe oblężenie było w sezonie letnim. Wtedy mimo braku tarasu, dom był wypełniony tylko w dwóch przypadkach: zła pogoda i noc. Cały dzień spędzało się na podwórzu. Jeśli była taka możliwość to posiłki też spożywaliśmy na zewnątrz. Nie zawsze jednak było na to miejsce i co najważniejsze brakowało stołu. Teraz jest ogromny taras, gdzie można tańczyć, opalać się i spożywać posiłki. Do dwóch pierwszych czynności nie wiele potrzeba, ale do ostatniej dobrze jest mieć stół.
STÓŁ
Pierwszy stół na taras, którego jeszcze nie było, zrobił mój mąż 7 lat temu. Pomagał mu przyjaciel. To piękny prosty w formie mebel, który jakiś czas temu pomalowałam na biało. W przyszłym roku czeka go lifting. Świetnie się sprawdzał i nadal sprawdza w miejscu, w którym widzicie go na zdjęciu. Nie czeka go zatem przeprowadzka.
Potrzebny był więc kolejny stół na taras. Przy tak wielu wydatkach związanych z remontem, celem było stworzenie stołu bez dużego uszczerbku na budżecie, ale efektownie. Udało nam się kupić drewniane kozły IKEA z drugiej ręki. Brakowało blatu. Bardzo szybko się znalazł. Przerabiałam w tym czasie mój stół w domu, zmieniając mu blat (o tym będzie w kolejnym poście). Mieliśmy więc jeden zbędny. Przywędrował on do Starachowic. W zeszłym sezonie, przez miesiąc, ten stół-składak, stał w swej postaci: taki przybyłem, takiego mnie bierzcie. Czyli niezabezpieczone surowe drewno nóg i blat pomalowany, tak aby przetrwać trudne warunki domowe, a nie tarasowe. Jak widzicie, nie przeszkodziło to nam z niego korzystać pełną parą. Po prostu domowe życie, przeniosło się na taras. Razem z krzesłami z kuchni 😉
TRUDNE WARUNKI TARASOWE
Na tarasie fajnie jest. Nie jest jednak łatwo. Nie nam, ale temu co tam stoi cały sezon. W przypadku naszego tarasu jest wyjątkowo trudno, bo jest on duży, nie zadaszony i od strony południowej. Deszcz i słońce mogą się wyżywać na wszystkim co się tam znajduje. Dlatego w tym roku nie mogłam dłużej zwlekać z ochroną mebli. Przed sezonem zastanawiałam się, czym skutecznie i na długo zabezpieczyć drewno. Ilość prac w domu mamy nie ubywa, a mnie przy drugim dziecku czasu nie przybywa. Zaczynam myśleć już nie tylko o tym co ładnie wygląda, ale jest bardziej praktyczne i na dłużej starcza. Jeszcze na koniec zeszłego sezonu myślałam o tym, żeby doczyścić do surowego drewna blat i cały stół zabezpieczyć olejem. W tym roku zmieniłam zdanie.
JEŚLI NIE OLEJ TO CO ?
Do zabezpieczenia drewna najbardziej lubię olej. Podoba mi się to jak wygląda potem deska. Nie błyszczy się, widać strukturę drewna i ma ładne naturalne kolory. Olej jednak ma dla mnie jedną podstawową wadę. Zbyt często trzeba ponownie nakładać go na drewno, by skutecznie pełnił swoją funkcję.
Interesującą alternatywą wydaje się być lazura do drewna. Pierwszy raz zastosowałam ją na drewnianej podłodze na moim balkonie. Byłam ciekawa co to za wynalazek i czy sprawdzi się lepiej niż olej. Podłoga już 3 sezon ma się świetnie i na razie nie wygląda jakby potrzebowała odświeżania. Choć balkon jest oszklony, to są w nim miejsca, gdzie woda w czasie deszczu mocno sprawdza działanie lazury. I w tych miejscach, też jeszcze deski nie wymagają renowacji.
Gdy firma 3V3 zaproponowała mi wypróbowanie ich lazury, wiedziałam, że znajdę w Starachowicach pole do eksperymentów. Teraz trzeba było zdecydować się na kolor. I to był trudny wybór. Ostatecznie zdecydowałam się na 3 kolory i teraz żałuję, że nie wybrałam jeszcze dwóch. Wybrałam lazury kryjące. Przy współczesnych, gdzie ładnie przebija wzór drewna zastanawiałam się nad szarościami. Trochę obawiałam się tego srebrnego błysku, dlatego ostatecznie do moich rąk trafił pieprz, otoczak górski i szary porost. Teraz musiałam się zdecydować, który z kolorów wybrać na stół na taras.
RAZ, DWA STÓŁ NA TARAS
Zanim powiem Wam, jaki kolor wybrałam, muszę napisać więcej o stole. Bo będzie ich docelowo aż dwa. W tym roku nie mam możliwości oczyścić blatu z farby, więc musiałam znaleźć inny, tymczasowy. Całe szczęście w zakamarkach pomieszczeń gospodarczych znalazłam jeden wysłużony i najprostszy, zbity z trzech desek. Ponieważ miał już na sobie warstwę farby z jednej strony, mój mąż „wywinął” blat na drugą stronę. 😉 W praktyce oznacza to oderwanie kantówek od spodu i przywiercenie ich z drugiej strony. W ten sposób miałam surowe czyste deski gotowe do lazurowania.
Blat jednak nie jest docelowym do tych kozłów (biały jest dłuższy). W związku z remontem w pokoju syna, mamy metalowy kozioł z odzysku. Dokupimy kolejny i tym sposobem, tymczasowy blat będzie miał swoje nogi i będzie kolejnym pełnoprawnym stołem. Malując więc blat i nogi kierowałam się ich docelowym łączeniem. Skomplikowane? Mam nadzieję, że jednak rozumiecie moje wywody. 😉
LAZUROWANIE
Wybierając kolory do projektów długo byłam pewna, że blat i kozły pomaluję najjaśniejszą szarością, czyli odcieniem-otoczak górski. Gdy puszki do mnie dotarły i je otworzyłam, moja pewność wyboru się ulotniła. Wypróbowałam jeszcze oba na kozłach i doszłam do wniosku, że tak jasny szary przy bieli drewna na elewacji i docelowym blacie, w pełnym słońcu (taras cały dzień jest nasłoneczniony) może się wydawać zakurzona bielą. Zdecydowałam się więc na większy kontrast i wybrałam szarość zwaną „pieprz”.
Jak maluje się lazurą? Lazura to rodzaj lakiero-bejcy. Jednak pędzle i wałki czyścimy wodą. W ocenie sensoryczniej malowanie tym środkiem jest jak w pół drogi między farbą akrylową a alkidową. Pierwszą warstwę drewno bardzo chłonie. Na pewno trzeba pomalować dwa razy, a jeśli chcemy mieć bardzo dokładne krycie, to trzecia warstwa będzie idealnym wykończeniem. Plusem jest to, że kolejny raz można malować już po trzech godzinach. To bardzo przyspiesza prace. Producent zachwala, że lazura nie robi zacieków. Mnie udało się zrobić dwa małe. A może tego o mnie nie wiecie, ale ja kocham malować pędzlem (wałek tylko z konieczności), a to najlepsza droga do zacieków. 😉 Dlatego te dwie spływające krople lazury po tych kozłach pełnych szczebelków, to naprawdę pikuś.
Kozły na zdjęciu wyżej pokryte są jedną warstwą lazury. Drewno trochę jej „wypiło” i po wyschnięciu to pokrycie kolorem było mniejsze.
Stół pomalowany i złożony. Stoi na tarasie, opala się i tańczy w deszczu. Bardzo bym chciała, żeby zapewnienia producenta się spełniły i przez kolejne 9 lat nie będę musiała go znów malować. No dobrze, niech będzie chociaż 6 lat. 😉 Na pewno za rok pokażę Wam jak wygląda stół na tarasie na koniec sezonu. Jeśli się sprawdzi, intensywnie zastanawiam się czy deski tarasowe również nie pokryć lazurą. Jak zobaczycie na zdjęciach, taras bardzo już potrzebuje kolejnego olejowania.
Wokół stołu nadal eklektycznie. Gdy piszę ten post jestem w trakcie wyboru i zakupu krzeseł. Wybieram między tym co bym bardzo chciała, ale nie wiadomo kiedy będzie dostępne, a między tym, co jest od ręki, jest ciekawą alternatywą, ale musiałabym poprzestawiać w mojej głowie wizję tego co już stworzyłam.Oczywiście, cena w tym przypadku ma znaczenie, bo nie kupujemy cztery krzesła, a co najmniej dziesięć. Haha, znacie te rozterki ? Powiedzcie, że nie jestem sama.
W planach na przyszły rok jest odnowienie dużego blatu i pozostawienie go w białej wersji (na szarych kozłach). Jednak im dłużej patrze na całkowicie szarą wersję stołu, tym mniej pewna jestem tego wyboru. A Wy co myślicie? Stół na taras w szarościach, czy jednak z białym blatem?
W wykończeniu tą lazurą podoba mi się, że mimo iż to rodzaj lakierobejcy, drewno nie błyszczy się a jest przyjemnie satynowe.
TO NIE KONIEC
To nie koniec przygód stołu na tarasie (jak wybiorę krzesła, pokażę wersję mniej eklektyczną), przygód z lazurą (użyję jej też w projektach wewnątrz domu) i zdjęć z tarasu (za chwilę, co roczne spotkanie z blogerską wypieszczoną kolacją). Koniec jednak tego wpisu, bo kiedyś trzeba skończyć. Wy jednak nie kończcie wizyty na moim blogu. 😉 Każdy komentarz mile widziany 🙂
ściskam
Iza
1 Komentarz
[…] o metamorfozie domku ogrodowego, albo u Karoliny o tym, jak szybko odnowić stojak na hamak czy u Izy o ekoprzyjęciu przy stole na […]